Zacznę od pędzli znanych i jak zauważyłam lubianych w blogosferze. Mowa o Hakuro. Niestety nie są to moi ulubieńcy. Oba moje pędzle (H51 i H54) dość szybko podzieliły się na część z włosiem i trzonek. Mój dzielny K. złożył je, skleił i działają na nowo, jednak trochę niesmaku pozostało. Największym jednak problemem jest to, że linieją niesamowicie! Jasne, normą jest, że przez 2 pierwsze tygodnie z nowych pędzli wychodzi włosie tylko, że ja posiadam je już 2 lata!
Pierwszy pędzel Hakuro H51- typowy flat top. Liniejący najbardziej! Po pewnym czasie też stracił swoją pierwotną formę. Jak widać na zdjęciu włosie jest odkształcone. Używam go niezwykle rzadko. Nie lubimy się.
Drugi pędzel Hakuro H54- też gubi włosy, ale przynajmniej trzyma kształt. Używam go do konturowania twarzy za pomocą podkładu. W takiej technice sprawdza się bardzo dobrze.
Kolejnym pędzlem jest klasyk (języczek) od Maestro- 220, rozmiar 20. Ma bardzo dobrze wyprofilowany kształt. Jest miękki, łatwo aplikuje się nim podkład nie zostawiając smug. Bardzo się lubimy.
Pędzel duo fibre Maestro 145 jest bardzo ładny, miękki. Ma służyć do subtelnego nakładania podkładu tak, żeby nie stworzyć efektu maski, a jedynie delikatnie wyrównać koloryt. Jeszcze chyba nie nauczyłam się go dobrze używać, więc niewiele mogę powiedzieć...
Na koniec pozostał "maluszek" od Nico Baggio. To mocno zbity flat top, idealnie równo ścięty z miękkim włosem- mój najnowszy nabytek, który zdeklasował 220 Maestro. Nie gubi włosia, nie pochłania podkładu, nie ściera go z twarzy. Jest bardzo krótki, ale operuje się nim moim zdaniem idealnie. Zdecydowanie to mój ulubieniec!
Tak na marginesie to malując siebie najczęściej nakładam podkład palcami. :)
A Wy jakie macie sposoby aplikacji podkładu? Jakie są Wasze ulubione pędzle?